Menu

Polska to stan umysłu cz1

13.11. wysłałam list polecony priorytetowy na drugi koniec świata, czyli z Wrocławia do Warszawy. Tak blisko, a tak daleko. Poczta Polska zawsze na propsie, przesyłka z Wro do takiego Amsterdamu (nie ma takiego miasta jak Amsterdam, jest Andrychów) czy Krakowa (z Polski C do Polski D) idzie dwa dni, no to do Polski A też będzie szło tyle samo, nie? Nie.

Nauczona smutnym doświadczeniem obserwowania transportu przesyłki do Australii kajakiem, specjalnie zaznaczyłam opcję “priorytet” i za taką usługę też zapłaciłam. Po 5 (słownie: pięciu) dniach okazało się, iż przesyłki niet u adresata. Przesyłka poof. Innymi słowy – wcięło. A podobno priorytet idzie max 3 dni, po 4 można reklamować.
Ale cierpliwość to cnota. Poczekamy. Czekamy i czekamy, po 10 dniach stwierdzam, że dość i człapię z moim skręconym kręgosłupem do lokalnego oddziału Poczty. Super przygoda, dzięki! Generalnie oddział mam super fajny i panie są fantastyczne. Poza jedną i oczywiście na nią trafiłam tego dnia. Oh well. Wyłuszczyłam pani jaki mam problem, powiedziałam grzecznie że chcę znaleźć swoją przesyłkę, na co pani popatrzyła na mnie z obrzydzeniem (klient roszczeniowy, jeszcze jakie wymagania ma! ONA ma coś zrobić?!?) i walnęła mi między oczy. Oralnie, żeby nie było, rzucając:
– A to pani se nie sprawdziła?
Se rzuciło mną o ścianę. Odzyskanie mowy i podniesienie szczęki z podłogi zajęło mi dobre 3 sekundy. Reset mózgu. Jeśli “se” przyszłam na pocztę, to albo “se” nie sprawdziłam albo “se” stwierdziłam, że jeśli po 10 dniach przesyłka jest w transporcie, to raczej nie rozmawiamy o priorytecie. A że polecona, to chyba pani na poczcie może “se” sprawdzić gdzie ona jest dokładniej niż ja, nie? Streściłam to pani miłym tonem, dorzucając że wiem, że nawala oddział w Warszawie, a nie one. Bo to akurat prawda, na tamten oddział są wiecznie skargi. Taka będę miła, a co, kij i marchewka.
– No to ja nie wiem czego pani ode mnie chce. Ja se mogę sprawdzić gdzie ona jest, ale korzystam z tego samego systemu co pani.
Nie bedę ukrywać, zaczął mnie trafiać szlag. Wdech, wydech.
– Dobrze, to chcę złożyć reklamację.
– Se pani może złożyć oczywiście, proszę wypełnić druczek i złożyć.
I tak “se” patrzymy głęboko w oczy – pani okienkowa na poczcie z wyraźnym fochem, że ją do roboto gonio, ja z podniesionym ciśnieniem i przekonaniem, że skoro płacę to mam prawo oczekiwać wykonania usługi, ba – nawet mam prawo zapytać czemu jeszcze nie jest to załatwione. Wkurw się rodzi, ale do posłańców się nie strzela więc nie będę robić obory we Wrocku skoro nawala Warszafka. Chill. No i tak patrzymy sobie w oczy i patrzymy, czas mija, kolejka za mna rośnie… Złamałam się pierwsza:
– No to…poproszę druczek reklamacji? – rzuciłam w wyraźnym “d’oh?” w tonie. Wiedziałam, no po prostu wiedziałam co nastąpi po mojej prośbie. Pani się odęła, dwa razy fuknęła, nabrała pięknego czerwonego koloru na twarzy i rzuciła:
– Pani se wejdzie na stronę i pani se wydrukuje.
Popatrzyłam pani głęboko w oczy, w myślach wybierając między opcją “to se teraz zawołam kierownika oddziału i zrobię jednak oborę” a “tak bardzo potrzebuję teraz mojego kocyka, chcę być ludzkim burrito.” Wygrała opcja “wyjdź zanim powiesz pani co o niej myślisz, i tak nie dotrze, tylko zedrzesz sobie gardło.” Kolejny raz potwierdziło się, że nie jestem kompatybilna z pewnym typem ludzi.

Droga Poczto Polska, se to możecie nie lecieć w kulki. Se weźcie ogarnijcie wsparcie klienta, bo choć już nasz klient to nie nasz pan, to se możecie skoczyć z taką obsługą i pewne standardy trzeba mieć. Twierdzicie, że druczki reklamacji są dostępne w każdym oddziale. Nie są? Nie bój żaby, “se” złożę taki online. Tylko że “eReklamacje” (serio??) nie działają pod Chrome, przynajmniej u mnie. Nie oszukujmy się – jak “se” wydrukuję i “se” złożę w oddziale, to pani fochowa tę reklamacje “se” wyrzuci do kosza. Ale jestem ogarem, to tacy jak Wy sprawiają, że mam zainstalowane trzy różne przeglądarki – nie działa pod Chrome, działa pod Firefoxem. Doszłam do fragmentu “przyczyna reklamacji” i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Otóż po wyborze opcji “zaginięcie” lub “opóźnienie w dostarczeniu” obowiązkowym polem jest “opis przyczyny”. I teraz zastanawiam się czy napisać “bo na ten oddział było ileś skarg i nic z tym nie robicie więc “se” lecą w kulki” czy “you tell me”? Skąd *ja* mam wiedzieć czmu *Wy* nie dostarczyliście listu?

Mam, droga Poczto, kilka pytań. Czym transportujecie listy ze świata do Warszawy skoro idą dłużej niż do/ze Stanów? Stany na innym kontynencie, a nie Stanin koło Siedlec, żeby nie było. Szybciej dostałam przesyłkę z Azji (to też nie w Polsce jakby co). Biją Was nawet gołębie pocztowe. Jedyna firma, którą Wy bijecie, to PostNL, które do dziś nie dostarczyło moich kartek pocztowych sprzed 4 lat. Listy z Egiptu szły jak krew z nosa, a i tak przyszły szybciej. Czy Warszawa jest na innej planecie? Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć jaka czarna dziura jest w punkcie UP Warszawa 119, iż przesyłki się dematerializują? Będę wdzięczna.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com