Menu

Jestę informatykię część milion piąta

W przerwie od kołnierzy ortopedycznych, samochodów i upału, postanowiłam zrobić coś dla siebie i pobawić się komputerem. Bo dotąd było nudno. Postrachu informatyków (to o mnie!) przygoda milion piąta.

Kilka lat temu Joasia wymyśliła sobie, że co dwa monitory to nie jeden. W głębi serca Dżoanka zawsze chciała być pilotem statku kosmicznego, ale wyszło inaczej. Sprzęt składam sobie sama, a że nie wiem, że gniazdo XYZ nazywa się XYZ to osobna sprawa. Pasuje? Pasuje. Działa? Działa. Tak bawiłam się swoją Amigą, tak bawiłam się DOSem jak byłam dzieciakiem. Ma działać. A to, że nazywam coś wihajstrem zamiast „wtyczką ABC w systemie XYZ” pomińmy milczeniem. Zapytajcie mnie o cherry w klawiaturze, a walnę wykład. Ale gniazda w kompie – nie moja działka. Na zasadzie prób i błędów zanim jeden monitor zmienił się w dwa, Dżoanka odkryła, że istnieją różne gniazda, w które się wkłada różne wtyczki. Udała się więc do sklepu komputerowego, dopadła sprzedawcę, który na jej widok nie zdążył się ukryć (reszta już ją znała i na jej widok uciekała do magazynu) i wyłożyła panu problem: „dziebry, bo ja chciałam monitor podłączyć.” „A w czym problem?” „Bo widzi pan, kabel ma takie kilka patyczków we wtyczce, a gniazdo ma patyczki i kreseczkę. Nie pasuje! Potrzebna mi przejściówka między pałeczkami a pałeczkami z minusem.”
Pan się lekko zapowietrzył, gdzieś z boku dobiegł chichot jego ukrytego kolegi. W jakiś magiczny sposób pan sprzedawca skojarzył, że chodzi o przejściówkę z VGA na DVI, potem poszło z górki. Pan wytłumaczył o co chodzi i z czym to się je, wytłumaczył co to znaczy, że jedne końcówki są męskie, a drugie żeńskie, no taki sprzedawca roku. Wiele się wtedy nauczyłam, bo ktoś poświęcił mi czas. Na odchodne zapytał jeszcze czy sobie poradzę.
– Paaaanie, ja już nie takie rzeczy z tym robiłam.
Bo to prawda. Tylko nie zawsze umiem to opisać właściwymi słowami.

W tak zwanym między czasie firmy komputerowe postanowiły zrobić upgrade swoich technologii. Lista programów obsługiwanych przez mój komputer zmniejszała się drastycznie. Poza tym stara karta ma problem z chłodzeniem, zmienia komputer w grzejnik. Niefajnie. Dlatego Joasia bardzo się ucieszyła, gdy w jej ręce wpadł GTX 1050 Ti. No, dwa wiatraki, wyższa półka, to teraz na wypasie będzie. No… Chyba nie. Zaczęło się od “a gdzie to do cholery ma miejsce na kable z zasilania?” Szybki gugiel, otóż nie ma. Dobrze, że przeczytałam to zanim rozmontowałam kartę na części pierwsze. JESTEM DO TEGO ZDOLNA! Karta w kompa, komp w kable i tu kolejny zonk. Mam jak wspomniałam dwa monitory. Oto już jak jakiś casual mam jeden, bo drugi mogę sobie podpiąć w zadek. Ok, jedziemy na jednym monitorze. Czarny ekran, coś tam mruga, sorry, nie włącza się. Rzut mięsem. Jakie jest najczęstsze pytanie informatyka? “Have you tried turning it off and on again?” Co też Dżoanka uczyniła. Zaskoczu nie ma, komputer działa. Co ciekawsze, działa internet, działa przeglądarka, ale tylko na otwartych już tabach, nowe nie działają. Rzut mięsem po raz kolejny, sąsiadce pewnie zwiędły już uszy, ale co tam. Restart przeglądarki, wszystko działa. Właśnie poznaliście największy sekret informatyków – w 90% przypadków, aby coś naprawić wystarczy restart. Jestę informatykię.

W międzyczasie obudził się luby. Przedstawiłam lubemu problem wtyczek. Jeden monitor ma DVI, drugi VGA, mam przejściówkę z VGA na DVI, ale karta ma jedno miejsce na DVI i jedno na HDMI. Wtedy luby zadał pytanie „czy jesteś pewna, że to VGA?” Tak. „A to drugie?” HDMI. „Ale wiesz co, zrób mi zdjęcie tej wtyczki i gniazda, niech ja zobaczę czy rzeczywiście.” Drodzy koledzy, jeśli chcecie użerać się z „to ma pałeczki i kreseczkę” zamiast usłyszeć profesjonalne terminy – oto najlepszy sposób na osiągnięcie celu!
Naście „pałeczek z minusem” później luby został obarczony zadaniem zainstalowania sterowników do karty, bo Nvidia odmówiła współpracy, a ja zaczęłam się zbierać na przelot do najbliższego sklepu z elektroniką, z typu tych takich sieciowych, sprawdzając uprzednio na stronie czy mają kabel którego szukam. Mają.
Tu mała dygresja. Tylko facet jest w stanie wymyśleć, że 1+2 nie równa się 2+1. Kabel HDMI – DVI niekoniecznie jest tym samym, co kabel DVI – HDMI. Różnią się też ceną. #Powody

Zanim wyszłam, dostałam od lubego wiadomość. „Kochanie, masz zainstalowane sterowniki z serii 340.” No to fajnie, co z tego? „Aktualna wersja to 390.” Ups. „Czy Ty uaktualniasz regularnie sterowniki jak Cię prosiłem?” A po co, działa to działa, po co to zmieniać. „Kocham Cię.” No ja Ciebie też 😀 Ruszyłam do sklepu. W sklepie miliony kabli za miliony monet. Kilka kroków ode mnie usilnie ignoruje mnie 5 panów z obsługi. A będę miła. Podchodzę do panów i ćwierkam „przepraszam panów bardzo, którego z panów mogę ukraść na minutę?” „To zależy, hyhy, do czego, hyhy” odpowiada mi jeden z nich. Nauczona doświadczeniem sprzed lat, przestawiam się na tryb „wiem czego chcę” z trybu „jestem biedną białogłową, mam wtyczkę z patyczkami i minusikiem, pomóż ziomuś.” W końcu tryb niekażual powinien ułatwić życie i mi, i sprzedawcom. „Szukam kabla.” Pan mruga okiem do kolegów. „No my tu, hyhy służymy pomocą, hyhy, nasze kable pierwsza klasa, hyhy.” O ty śmieszku. Z pewną dozą frustracji rzucam: „szukam kabla lub przejściówki, z HDMI na VGA lub DVI, obojętnie która wersja.” Panu zrzedła mina, laska nie do bajeru. „Nie ma takich kabli”. Lekko zaskoczona spoglądam na kabel, który trzymam w dłoni, jak byk HDMI na DVI. „Może jednak?” Pan przewraca oczami: „nie, nie ma.” Podsuwam mu zatem pod nos kabel „o, taki, tylko nie za 129.” „Nie ma tańszych.” Podsuwam mu pod nos telefon z wyświetloną stroną sklepu „a wg internetu jest!” Ziomuś przewraca oczami po raz kolejny i coś tam mruczy pod nosem o babach, które nie wiedzą czego chcą i udają, że się znają. Koledzy lekko zdegustowani, ja się zapowietrzam, jeden z panów rzuca „zapraszam, pomogę pani.” Zarzucam moim nerdowskim plecaczkiem i idę za panem, gotowa skoczyć do gardła następnemu żartownisiowi. Przeglądamy z panem półki, niby jest to czego szukam, ale no, tym razem za 219. Pan rozgląda się po sklepie, patrzy na zegarek i mówi: „a na dzisiaj to pani potrzebne?” Będzie grubo, pełen melanż. „No nie” odpowiadam zastanawiając się czy to właściwa odpowiedź. Czyżbym pomyślnie przeszła jakiś nerdowski test, który pozwoli mi na wejście namkolejny poziom negocjacji? „Dziś już zamknięte, ale pojedzie pani jutro pod nasyp, a tam jest taki sklep, gdzie kabli dostanie pani na kilogramy, a i dobiorą pani odpowiedni pod to czego pani potrzebuje. Za pół ceny!” Pod nasypem są sex shopy i knajpy, pierwsze słyszę o komputerowym, ale szybka obczajka na guglu – jest, nie wkręca mnie. „Pani sobie zapisze nazwę. Polecam!” No dzięki, czemu nie, szczęka przy podłodze, co się właśnie stało, ale miłego dnia. Hajpa do domu.

Przyzwyczaiłam się już do tego, że tickety do suportów zaczynam od „proszę sobie darować stereotypy”, zyskując na tym średnio 3 dni per ticket. Przyzwyczaiłam się, że jak pytam w sklepie jakie mają tablety, to zdarza mi się usłyszeć, że białe, czarne, zielone i fioletowe. Zdarza mi się wiedzieć o moim telefonie więcej niż sprzedawca usiłujący mi wcisnąć ajfona. Ajfon srajfon. Ale to, że mam cycki i niekoniecznie nazywam rzeczy po imieniu nie powinno ograniczać moich możliwości zakupu poszukiwanej rzeczy. A jednak. Stereotypy wiecznie żywe. Swoją drogą pytanie też czym zaskarbiłam sobie sympatię drugiego sprzedawcy – mój plecak był wystarczająco nerdowski? Byłam miła i mi odpłacił? Jest po prostu dobrym człowiekiem? Nie wiem, ale na następne zakupy w sklepie komputerowym idę w nerdowskiej koszulce. +10 do charyzmy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com